Każda z blizn jak cierń przekłuwający serce
niszcząc nadzieje powoli lecz nieuchronnie pogrąża w smutku i bezradności.
Natura tak bliska i piękna a zarazem w swej skomplikowanej strukturze prosta i bezwzględna.
Przeszłość i teraźniejszość zdają się być jednością dzierżąc w swych dłoniach złe wspomnienia i ból duszy.
Miłość tak bezwzględna i nieunikniona lata wokół mnie niczym natrętny owad którego nie sposób zdusić,
torturuje mnie łopotaniem skrzydeł których nigdy nie będę miał,
afiszując się swoim wyrachowaniem i brakiem empatii zadaje coraz to nowe rany.
Porusza się z wdziękiem usypiającym zdrowy rozsądek stojący na straży mojego "ja" aby zadać niespodziewany cios.
Wiele blizn na moim ciele a z każdym dniem jeszcze więcej na sercu.
I nie złamie swego serca choćbym chciał bo w głębi duszy wiem że ktoś potrzebuje jego bicia...